Blog

Metoda Fulary

Adam fulara
Artykuły / metoda / Uncategorized

Metoda Fulary

Od jedenastu lat prowadzę prywatną szkołę muzyki rozrywkowej, chciałem się z Wami podzielić innowacyjną metodą nauki improwizacji. Może pozwoli ona grać bardziej świadomie.

Nie jestem tu w stanie przedstawić całej metody, przedstawię tylko ideę. To, co różni moje podejście to fakt, że stawiam na tzw. pełną świadomość, podobnie jak to czynią kompozytorzy muzyki klasycznej. Normalnie w procesie nauki w 99% przypadków mamy do czynienia z nauką schematów skal lub akordów, a następnie dopasowywaniem ich do tonacji lub w najlepszym razie do akordów. Ja natomiast, zainteresowany jakością melodii np. w kompozycjach Chopina i melodiach prostych piosenek, starałem się znaleźć ładne dźwięki, nazwać je, a następnie stworzyć takie schematy, aby je natychmiast znaleźć. Zaczęło się od idei bebopu (znanej w zasadzie już w baroku): na mocnych częściach taktu (na „raz” i „trzy”) gramy dźwięki akordowe. Pytania, na które musi odpowiedzieć sobie muzyk, aby zrozumieć znaczenie słowa „świadomie” brzmią „czy potrafię ograć tercję trzeciego akordu i poprowadzić stąd melodię do nony czwartego akordu”, oraz „czy potrafię omijać fatalne kwarty kolejnych akordów w piosence”.


Tak, jak pisałem wcześniej każdy utwór tonalny, od piosenki do muzyki klasycznej oparty został na funkcjach, a jest ich siedem: I – VII. Akord z piosenki zawsze ustanawia funkcję. W zasadzie bez znaczenia dla melodii jest to, czy na tonice w gamie C-dur gramy C, Cmaj7, czy Cmaj9, każdy słuchacz wie, że funkcją jest tonika. Podkreślenie dźwięku d nad dowolnym z tych trzech akordów da ten sam kolor: nonę. Nad funkcją można zagrać jeden z siedmiu dźwięków gamy, ale nie wszystkie są dobre. Poczynając od najbardziej przezroczystych do najgorszych mamy: prymę, kwintę, tercję, septymę, nonę (sekundę), tercdecymę (sekstę) i undecymę (kwartę). Jak ktoś zagra prymę lub kwintę to się „wtopi” w podkład. Jeśli podkreśli tercję, to zabrzmi ładnie. Septyma też jest ładna ale już trochę kontrowersyjna, tworzy dysonans z prymą. Nona jest dość mocno kontrowersyjna, ale i piękne brzmi. Seksta to jest już zawodnik wagi ciężkiej i naprawdę trzeba umieć grać, aby ją ładnie zagrać, jak np. Miles Davis na ostatniej funkcji tematu „Autumn Leaves”. Kwarta to avoid note – najgorzej brzmiący dźwięk zwłaszcza, jeśli funkcją jest akord durowy lub septymowy. Użyta nieświadomie na mocnej części taktu brzmi źle.


W mojej metodzie nauki wybrałem pięć dźwięków. Dwa przezroczyste (pryma, kwinta), dwa ładne (tzw. dźwięki wiodące określające charakter akordu: tercja i septyma) i jeden kontrowersyjny: nonę. Na gitarze gramy na dwóch kolejnych strunach zaczynając od dowolnej. Na pierwszej gramy septymę, prymę i nonę, na drugiej tercję i kwintę. Zatem: pierwszy zawsze jest dźwięk ładny (wiodący), drugi jest przezroczysty – na obu strunach, trzeci kontrowersyjny. Wiążemy numer palca z „kolorem” dźwięku. Najładniejsze kolory gramy pierwszym palcem. Gitarzyści go nadużywają, ponieważ jest najbardziej sprawny. Ile razy kończycie statystycznie frazy mały palcem? Te schematy idealnie też kleją się z akordami w utworze o ile ktoś gra je świadomie tj. oprócz basu gra linie wiodące (tercje i septymy) i w najwyższym głosie kolor np. nonę, albo zwykłą kwintę i in. Więc ktoś, kto potrafi tak grać akordy szybko znajdzie tercję i septymę w każdym schemacie. Mamy więc dwie struny, jak chcemy zagrać na wszystkich przesuwamy tę mapę o oktawę: dwa progi dalej, dwie struny w dół (z poprawką na inne strojenie między g i b). Jak chcemy przejść do wyższej pozycji – robimy skok tak, aby pierwszym palcem grać wyłącznie tercję lub septymę. Zaletą tej metody jest pełna świadomość granych kolorów – trzymamy słuchacza za ucho, jeśli chcemy na trzecim akordzie zagrać dźwięk odrobinę kontrowersyjny – gramy nonę lub łagodniejszą septymę. Po zagraniu tercji będzie na pewno ładnie jak w „Nothing Else Matters” . Drugą zaletą jest szybki całościowy czas nauki podstaw – po trzech latach gramy trudne standardy jazzowe na całym gryfie gitary, potrafimy zagrać ładną improwizację w każdym gatunku od bluesa do utworów Chopina. Trzecią zaletą jest przezroczystość – brak naleciałości gatunkowych – można metodę ubogacić blue notes, skalami, chromatyką itp. Czwartą zaletą jest mała ilość pamięci potrzebnej do pamiętania schematów: funkcje są tylko cztery (dur, moll, septymowy i półzmniejszony plus świadome modyfikacje składników, np. obniżamy nonę, podwyższamy kwintę itd.) Nauki jest dziesięciokrotnie mniej niż przy skalach modalnych, a efekt melodyczny znacznie lepszy. Piątą zaletą jest to, że działa na każdym instrumencie. Uczyliśmy nią w mojej szkole gitarzystów, basistów, skrzypków, wokalistów, klawiszowców i trębaczy (te dwie ostatnie grupy wymagają pewnych modyfikacji), w sumie ponad 300 osób. Ba, sam dzięki niej nauczyłem się grać na wielu instrumentach na poziomie pozwalającym mi ogrywać standardy. Szóstą zaletą jest dogłębne poznanie harmonicznego kręgosłupa utworu – uczymy się zmian akordów przez naukę linii wiodących podążając w ten sposób za myślą kompozytora – ze zrozumieniem funkcji. Wadą są opalcowania – dość trudne – ale coś za coś. Gitarzyści mają czas na ćwiczenia – to słyszenie i świadomość zazwyczaj niedomagają. Drugą wadą jest dość wysoki próg wejścia. Aby zagrać w ten sposób solówkę choćby do „Nothing Else Matters” trzeba poćwiczyć kilka miesięcy. Pentatonika lub gama molowa da szybszy efekt, ale tylko na podstawowym poziomie: kultura dźwięku będzie kulała.
Ostatnio o metodzie zrobiło się głośno na forach, ponieważ blogger Jarek Nyckowski – mój uczeń – po kilku miesiącach nauki nagrał krótki film wprowadzający nazywając tę metodę „najszybszą” – jak sam twierdzi, wyrywa ona ze stagnacji braku rozwoju mimo ćwiczeń. Jako demonstrację trzyletniej nauki polecam obejrzeć na YouTube piękny standard „All The Things You Are” w wykonaniu Bartka Jambrożego. Gra on improwizację bez podkładu, co jest dla mnie wyznacznikiem kultury dźwięku, z pełną świadomością składników akordów omijając kwarty. Niedługo też ukaże się długo oczekiwany podręcznik „Podstawy teorii improwizacji, czyli zrozumieć język muzyki” z rozdziałem opisującym różne aspekty tej metody. Jest to też najszybsza i najbardziej efektywna mi znana metoda świadomego ogrywania harmonii. Jak mawia Andy Timmons: „Kto zna składniki akordów i jest ich świadomy, nie potrzebuje do grania żadnego innego schematu”.

Leave your thought here

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie